niedziela, 6 kwietnia 2014

three.

Planica przywitała Martę w sposób fantastyczny. Było gorąco. Miała dziką ochotę obudzić swego przyjaciela w sposób rygorystyczny. Wylała całe wiadro zimnej wody na jego chudziutkie ciało. - Śniadanie! - krzyknęła ile sił w płucach. Wszyscy wygramolili się z łóżek, więc postanowiła iść wraz z chłopakami na basen, lecz wiedziała, że będą jej dogadywać w sprawie z Krzyśkiem. Miała ich głęboko w nosie, bo jak dawno go nie było zawitał u dziewczyny bardzo dobry humor! Wyszła z hotelu i w pewnym momencie wszystkim opadły szczęki. Wokół było pełno wody, porozlewanej przez chłopaków. Słońce prażyło niemiłosiernie. Dobrej zabawy nigdy dosyć. W oddali usłyszała jakieś  hałasy. Odwróciła się i zobaczyła chłopaków, którzy się kłócili. Podeszła do nich i uderzyła ich prosto w twarz, ale okazało się, że zrobili to specjalnie. Odwróciła się, a tu nagle... chlust do wody! - Matoły.. - pomyślała Marta. Umięśnione uda dziewczyny uderzyły w wodę zbyt głęboko, aby nie odczuć mocnego rozdarcia skóry. Poczuła te nędzne uczucie, które wracało za każdym razem. Marta schodziła coraz niżej i niżej, aż w końcu poczuła jak kości śródstopia skruszyły się, jak gdyby ktoś zgniótł porcelanową lalkę, która zawsze była radośnie uśmiechnięta. Ratowała się na ile było to możliwe, lecz traciła czucie w nogach jak i w rękach. Jej delikatne powieki zamykały się "wolnym marszem". Krzysiek gwałtownie wykonał ruch pozwalający uratować przyjaciółkę. Tajemniczy osobnik przyglądał się tej całej sytuacji z bliska, bowiem był zainteresowany całokształtem dziewczyny. Jednakże nie okazywał on uczuć. Nie było kolorowo, tak jak zaplanowała to podczas śniadania. Wszystko poszło na przekrój. "Marta obudziła się w tym samym miejscu i momencie. Z obcym mężczyzną, przyglądającym jej się bacznie. Sierota - nie potrafiła zadbać sama o siebie. Wstała z gipsem. Super! Wysoki brunet pomógł jej zejść po tych przeklętych schodach. Coś tutaj nie grało. Poczuła jego błękitne oczy spoglądające na nią. Wylała herbatę wprost na niego. Zaśmiał się cicho pod nosem. Po długim milczeniu jego zarys ust wykonały pierwsze ruch.

- Jaka. - przedstawił się. O mały włos nie zakrztusiła się swoją herbatą. - Ten znany skoczek narciarski? - zadała sobie sama niewiarygodne pytanie, lecz on zignorował to i zaśmiał się.


                                                **


Czyżby kolejny mężczyzna w dodatku skoczek narciarski, który namiesza jej w głowie? Tego nie wie nikt, oprócz mnie." Dostrzegła niewyraźną linie horyzontu i chłopaka leżącego obok niej. Ocknęła się. Postanowiła zadzwonić do swojej przyjaciółki Majki, w końcu dzisiaj ostatni konkurs tegorocznego sezonu. Przyszła po dziewczynę i razem pojechały pod skocznie. Krzysiu podbiegł i przytulił ją mocno. Poczuła jego ciepłe wargi na czubku swego ucha. Mocne odciski, które zostawiła na jego ciele z zaskoczenia obficie krwawiły. - Przepraszam Cię - wydusiła ze łzami w oczach. Opatrzone rany uspokoiły się a Marta pozostała wtulona w jego masywne ramiona. Poczuła ukłucie które nie wywodziło nic dobrego. Jaka. Mężczyzna tak bardzo przystojny, którego nie potrafiła wymazać z pamięci. Odrzuciła tą myśl natychmiast i wczuła się w jego silny zapach. Pocałował ją w szyję, zjeżdżając rękoma nad pośladki. Ona zaś przejechała pazurem po jego ustach. Ciarki przeszły mu po całym ciele. Dźwignął narty i poszedł niespokojnym oraz chwiejącym krokiem do "pokoju" Polskiej kadry. - Hej Krzysiek, co taki zmarnowany? Czyżby kocica dała Ci popalić? - krzyk wyłonił się z tłumu. Wiele innych flustrujących haseł padło z ust przyjaciół. Nadszedł na niego czas. Usiadł na belce i poszukiwał swym sokolim wzrokiem Marty, aż dostrzegł wiernie kibicującą Polakowi dziewczynę. Postarał się i to bardzo. Aż 145 m rekord skoczni, pierwsze miejsce. W tłumie stała ze swoją ukochaną przyjaciółką, która znała Jakę od samego początku, lecz kompletnie nic nie powiedziała Marcie. Nadeszła na niego kolej. - Jaka Hvala - krzyknął komentator. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i poznała go za pierwszym spojrzeniem. Podbiegł zwycięskim krokiem do Marty i pocałował ją, ta z kolei po płakana i zmarnowana ruszyła do Krzyśka. - Co się stało? - zapytał nie wiedząc o co chodzi. - To łzy szczęścia. Wygrałeś! - skłamała dziewczyna, lecz niejaki Jaka Hvala stał o stopień niżej od znanego Polaka przyglądając się dziewczynie.


                                                 **


Wracając do hotelu dziewczyna oparła głowę na ramieniu chłopaka. Ożywiła się i natychmiast ją podniosła, patrząc na niego przepraszającym wzrokiem. Krzysiek zepchnął Martę w krzaki i pocałował ją. Jego ciepłe wargi krążyły po jej ustach jak opętane. Ręce umieścił nad jej pośladkami, dziewczyna przejechała pazurem po całej linii kręgosłupa. Poszli dalej. Niebawem ujrzała mężczyznę, o którym tak niedawno śniła. Ten sam co pomógł jej zejść, ten który pocałował ją przy wszystkich na wielkiej skoczni. Patrzył na nią rozpalającym wzrokiem, którego nigdy nie doznała. Krzysiek czule złapał ją za rękę. Poczuł jakieś niebezpieczeństwo. Ona zaś oddała mu się cała, pocałowała go z zafascynowaniem. Spletli koniuszki palców i szli tak do samego hotelu. Jaka poczuł ukłucie tam gdzieś w środku. Wiedział, że zależy mu na dziewczynie. "Sam siebie oszukujesz, zdobądź ją. Niech dziewczyna będzie Twoja!" odezwał się tajemniczy głos w jego głowie. Związała się z Krzyśkiem bardzo mocno, niemal jak para. Jednak bała się dojść z nim do związku po ostatnim razie. Była traktowana jak zabawka i to bolało ją najbardziej. Zatrzymał się. spojrzał na nią  błagalnym wzrokiem i szepnął jej do ucha słodkie jak maliny słówka, po których zawiesiła mu się na szyi i podgryzła mu kąciki ust. Po gorącej kąpieli Marta czerwona jak burak wyszła na balkon obserwując śnieżnobiałe gwiazdy. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się w lewo gdzie na balkonie czatował Krzysiek. - Idziesz pobiegać? - rzucił szybko i niedbale. Dziewczyna zgodziła się. Kwadrans później czekali nawzajem na siebie. Ubrana w czarne spodnie dresowe, koszulkę i łososiowe buty powalała na kolana a jak wiadomo skoczek ulegał jej urokowi dość szybko. Po wspaniałej "randce" dziewczyna sennie zachwiała się i upadła w jego ramiona. Ten zaś zaniósł ją na swych ramionach do pokoju z numerem dwieście dwadzieścia trzy. Delikatnie położył ją na swym łóżku sam kładąc się obok dziewczyny. Niespodziewanie nadszedł poranek. Młody mistrz juniorów Klemens Murańka stanął jak wryty w drzwiach widząc Krzyśka i Martę razem w łóżku. Miętus nie spał. Widząc reakcje kumpla wyskoczył z łóżka i od razu wszystko mu wytłumaczył. Gorące śniadanie pozostawił jej na stole z karteczką, sam zaś z przyjacielem poszedł na trening.

-------------------------------------------------------------------------------------

Cześć! Przepraszam Was, że tak długo to pisałam i że zmieniłam osobę, ale nie byłabym najlepszą postacią główną. Czytasz = komentarz (: