Totalnie nie wiem, co mi odbiło. Pocałowałam faceta, którego znałam zaledwie od kilku dni i to nie byle jakiego faceta. Przystojny, wysoki, niebieskooki i do tego skoczek narciarski? Przepraszam, czy pan jest moim ideałem? O czym ja w ogóle mówię! Ogarnij się dziewczyno. Jednak świat nie kończył się na jednym pocałunku, o którym i tak niebawem wszyscy zapomną. Jak gdyby nigdy nic, postanowiłam wybrać się do centrum na małe zakupy a przecież w mieście roiło się od obcokrajowców. Wiadomo jak to ja szłam przez całą ulicę z telefonem w ręku, wgapiałam się w niego jakbym zobaczyła najpiękniejsze buty świata. Już byłam prawie na końcu uliczki gdy na coś lub kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i co najdziwniejsze nikt nie stał przede mną. Uświadomiłam sobie, że zaczynam miewać halucynacje. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej, jednak zatrzymałam się przed jednym z moich ulubionych sklepów gdzie na wystawie zobaczyłam piękny, malinowy kombinezon narciarski. Pasował jak ulał. Nawet nie zastanowiłam się czy mi wystarczy pieniędzy, po prostu go kupiłam. Szłam w stronę drzwi, gdy zobaczyłam przystojnego jak Andreas Wellinger mężczyznę, objęłam go ramieniem i okazało się, że był to manekin. Wybuchłam śmiechem a wszyscy dookoła zaczęli się dziwnie na mnie patrzeć. Co Ci ludzie sobie o mnie pomyśleli? Mówiłam sama do siebie, jednak po chwili zaczęłam się śmiać. Postanowiłam pójść coś zjeść, gdyż kiszki marsza mi grały. Poszłam sobie zająć miejsce i wtedy mój telefon wydał dziwny dźwięk co oznaczało, że dostałam wiadomość. Spojrzałam na wygaszacz i spostrzegłam że sms przyszedł od mojego idealnego skoczka!
Od: Wiki gdzie jesteś, mam ochotę Cie zobaczyć!
Do: Restauracja obok mojego hotelu.
Odpowiedzi nie dostałam, ale zanim schowałam telefon do kieszeni płaszcza, drzwi automatycznie się otworzyły a w nich ujrzałam wysokiego mężczyznę. Podszedł lekkim krokiem i dosiadł się do mojego stolika. W tym samym czasie kelner przyniósł mi herbatę, lecz ten zaś mi ją wypił. Pożartowaliśmy, pośmialiśmy się, porozmawialiśmy. Czas płynął jak rwąca rzeka, gdy była już godzina siedemnasta poszliśmy pod skocznie w Holmenkollen gdy miały się zacząć kwalifikacje do konkursu indywidualnego. Byłam uradowana, gdy wszyscy Polacy zakwalifikowali się do następnej serii, a najbardziej z podium Piotra Żyły, który w tym czasie był jeszcze mało znany. Idealny, wysoki, brunet, niebieskooki skoczek narciarski przedstawił mi się po konkursie, gdy odprowadził mnie do hotelu. Był to Krzysztof Miętus. Romantyczny mężczyzna zaprosił mnie do kawiarni na gorącą czekoladę. Następnego dnia obudziłam się kompletnie nie wiedząc z kim i gdzie jestem? Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę, siedząc tam ponad godzinę, zastanawiając się co tak właściwie wczoraj się wydarzyło. Nic, sama pustka wypełniała moją głowę. Nie potrafiłam się skupić. Zostawiłam to wszystko w spokoju i zaczęłam się pakować.
Planica, Planica!
-------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka, i jak Wam się podoba? Chciałam podziękować Majce za pomoc :*
Mega opowiadanie . Ten rozdział jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńgenialne *~*jestem strasznie ciekawa, gdzie się obudziła *o* czekam z niecierpliwością na następny + ja też ci dziękuję :**
OdpowiedzUsuńMega opowiadanie *o* Na pewno będę wpadać częściej <3
OdpowiedzUsuń